Po tym pięcioletnim okresie sukcesów nie udało się jednak zakwalifikować do kolejnych dwóch międzynarodowych turniejów, po czym ostatecznie Turcja zakwalifikowała się do Euro 2008, pokonując Norwegię jednym punktem.
Turcja przystępowała do tego turnieju pod wodzą wielkiego Fatiha Terima - prawdopodobnie najważniejszej i najbardziej wpływowej postaci w historii tureckiego futbolu - ale oczekiwania były niewielkie. Istniały ogromne znaki zapytania dotyczące ich obrony i ogólnie stylu gry w piłkę nożną. Nawet Terim nie był pewien co do swojej najlepszej drużyny przed turniejem.

Mieli jednak pewną jakość w ataku. Nihat Kahveci strzelił 24 gole dla Villarreal w tamtym sezonie, podczas gdy niezwykle utalentowany Arda Turan zaczynał wkraczać na scenę.
Powroty do przeszłości
Turcja trafiła do grupy z Portugalią, Szwajcarią i Czechami. Ich kampania rozpoczęła się powoli, przegrywając 0:2 z Portugalczykami, nie podejmując walki. Dramat miał się jednak dopiero rozpocząć.
Szwajcaria była następna, a po ulewnym deszczu boisko było całkowicie podmokłe, co doprowadziło do naprawdę nierównej, brzydkiej rywalizacji. Szwajcarzy objęli prowadzenie po tym, jak kałuża w polu karnym spowolniła dośrodkowanie, umożliwiając Hakanowi Yakinowi proste uderzenie.
Turcja nie grała dobrze. Kwestie, o które wszyscy martwili się przed turniejem - słaba obrona i brak kierunku - były widoczne. Szwajcaria nadal stwarzała sobie szanse, ale pozwalała Turcji na ataki. I została należycie ukarani. Około 10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy Semih Senturk skierował piłkę do bramki.
Wydawało się, że mecz zakończy się remisem, co byłoby słabym wynikiem dla obu drużyn po porażkach w meczach otwarcia. Jednak w 92. minucie Arda uratował dzień dla Turcji, uderzając po odbiciu piłki, co doprowadziło do szalonego świętowania na tureckiej ławce rezerwowych.
"Euro 2008 rozpoczęło się dla nas dzisiaj" - ogłosił Terim po meczu. Przed ostatnim meczem grupowym Turcja i Czechy miały tyle samo punktów, strzelonych i straconych bramek, więc remis między nimi doprowadziłby do rzutów karnych.
Turcja o tym nie myślała. Zwycięstwo w 90 minutach było dla nich jedyną opcją. Ale ich marzenie szybko zmieniło się w koszmar.
W meczu Czesi objęli prowadzenie po pół godzinie gry za sprawą Jana Kollera, a następnie podwoili je po godzinie gry dzięki Liborowi Sionko. Wszystko szło nie po myśli Turcji. Nie grali dobrze, ich obrona była dziurawa, a Czesi czuli krew i mieli pełną kontrolę.
Jednak na 15 minut przed końcem Arda strzelił bramkę dla Turków, spokojnie kończąc akcję strzałen przy słupku. Powrót był w toku. I nadeszła katastrofa dla Czech. Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Petr Cech fatalnie przestrzelił, piłka trafiła pod nogi Nihata, który strzelił do pustej siatki.
Wydawało się, że pojawią się rzuty karne, coś, co Turcja brałaby w ciemno na 20 minut przed końcem meczu. Ale pęd był teraz po ich stronie. Mogli przeczuwać cud.
Zaledwie dwie minuty później Nihat wpakował piłkę do siatki z oszałamiającym opanowaniem. Jeden z największych powrotów w historii Mistrzostw Europy został zakończony. Na ławce zapanowała euforia.
Turcja znalazła sposób na zakwalifikowanie się do fazy pucharowej.
Dramat nie skończył się jednak w meczu, a bramkarz Volkan Demirel został ukarany czerwoną kartką. Nie mając już zmienników, atakujący pomocnik Tuncay Sanli musiał rozegrać ostatnie minuty w bramce.
Turcja powróciła do fazy pucharowej najważniejszych międzynarodowych rozgrywek. Ich przeciwnikiem w ćwierćfinale była Chorwacja.
The Late Show
Chorwacja była zdecydowanym faworytem. Zajęli pierwsze miejsce w grupie z Niemcami, Austrią i Polską, zdobywając dziewięć punktów. Obserwując grę obu drużyn, wielu obawiało się, że mecz może być dość jednostronny.
Turcja i Terim również przeżywały poważny kryzys w swoim składzie. 35-letni Rustu Recber musiał wejść do bramki po czerwonej kartce Volkana, podczas gdy wielu innych graczy było kontuzjowanych, w tym kluczowy Mehmet Aurelio. Ogólnie rzecz biorąc, w ćwierćfinale dostępnych było zaledwie 15 graczy.
Mecz nie potoczył się jednak zgodnie z oczekiwaniami. Chorwacja kontrolowała grę i stwarzała sobie najlepsze okazje, ale nie była tak dominująca, jak wszyscy myśleli.

Po dość nudnych 90 minutach mecz przeszedł do dogrywki, w której rozpoczął się prawdziwy dramat.
W 119. minucie Rustu dał się zaskoczyć, dając Chorwacji prostą szansę, a Ivan Klasnic skierował piłkę do siatki. Mecz był już na pewno rozstrzygnięty. Turcja nie mogła tego powtórzyć, prawda?
Przyznano jedną minutę doliczonego czasu gry. Turcja rzuciła wszystkich do przodu. Zegar przekroczył wyznaczony czas. Rustu wystrzelił piłkę do przodu, mając nadzieję na ostatni cud. I udało się.
Piłka spadła łaskawie do Semiha Senturka, który potężnie uderzył z woleja, wstrząsając stadionem i łamiąc serca chorwackich kibiców. Kolejne widowisko. Kolejny gol w końcówce meczu, który uratował ich turniej. Zrobili to po raz kolejny.
Faktem jest, że gdy mecz przeszedł do rzutów karnych, zwycięzca był tylko jeden. Chorwacja była zdruzgotana i wyglądała na pokonaną, podczas gdy Turcja odetchnęła z ulgą. Mieli koło ratunkowe.
Turcja strzeliła każdy ze swoich rzutów karnych, podczas gdy Luka Modric i Ivan Rakitic całkowicie chybili celu. Rzut karny Mladena Petrica również został obroniony przez Rustu, dzięki czemu Turcja awansowała do półfinału.
To oni byli cudotwórcami. Los i szczęście były po ich stronie. Wszyscy byli pod wrażeniem oszałamiającej passy reprezentacji Turcji.
"Wydaje się, że wróciliśmy z martwych, co pokazuje, jak dobra jest moja drużyna" - powiedział Terim.
"Widziałem kilku zawodników leżących na boisku. Powiedziałem im, żeby się podnieśli. Nie miałem zamiaru się poddawać. Nigdy w mojej karierze tego nie zrobiłem. Nigdy nie należy się poddawać, dopóki sędzia nie zagwiżdże ostatniego gwizdka".
Koniec marzeń
Ich półfinałowym przeciwnikiem były Niemcy. O ile Chorwacja była faworytem w ćwierćfinale, to Niemcy byli zdecydowanymi faworytami do zapewnienia sobie miejsca w finale.
Kryzys w składzie Turcji jeszcze się pogłębił. Mieli teraz do dyspozycji tylko 14 zawodników, a Rustu nadal stał na bramce.
Mecz się rozpoczął i po raz pierwszy Turcja grała dobrze. Wyglądali na gotowych do gry. Byli na szczycie i znaleźli się w sytuacji, do której nie byli przyzwyczajeni: prowadzili po golu Ugura Borala.

Prowadzenie nie trwało jednak długo. Zaledwie trzy minuty później Bastian Schweinsteiger wyrównał dla Niemiec. Normalna gra została wznowiona.
Turcja prezentowała się jednak dobrze. To był ich najlepszy mecz na całym turnieju. Turcja nadal stwarzała szanse i ostrzeliwała niemiecką bramkę. Jednak wbrew biegowi gry Miroslav Klose wyprowadził swój kraj na prowadzenie. Około 10 minut później Rustu popełnił kolejny błąd, pozostawiając bramkę otwartą dla napastnika.
Mimo to, tak jak przez cały turniej, Turcja jeszcze się nie poddała. Semih po raz kolejny był bohaterem, pokonując Jensa Lehmanna i ustalając wynik na 2:2 na cztery minuty przed końcem.
Turecki cud znów miał miejsce. Wiara zaszczepiona w drużynie przez Fatiha Terima oznaczała, że nigdy nie wiedzieli, kiedy zostali pokonani. Niestety, czasami potrzeba czegoś więcej niż wiary.
W 90. minucie Phillip Lahm wykończył akcję, dzięki czemu Niemcy wygrały mecz 3:2.
Co ciekawe, Turcja była lepszą drużyną. Oddali 11 strzałów na bramkę w porównaniu z trzema strzałami Niemiec. I przegrali ten mecz.
Z drugiej strony, w meczach, w których zostali pokonani przez Szwajcarię, Czechy i Chorwację, wygrali. To zabawne, jak działa piłka nożna.
I jak inaczej mogłoby się to potoczyć, gdyby Volkan był w bramce zamiast Rustu. Jak inaczej mogłoby się to potoczyć, gdyby nie przeżywali kryzysu związanego z kontuzjami. Chyba nigdy się tego nie dowiemy.
Ale zdobyli serca i umysły fanów piłki nożnej na całym świecie. To była jedna z najbardziej cudownych pass w historii Mistrzostw Europy. W całym turnieju prowadzili przez zaledwie 13 minut.
Terim ustąpił ze stanowiska menedżera Turcji po zakończeniu zawodów. Wykonał fantastyczną pracę, osiągając ponadprzeciętne wyniki z drużyną, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej wyglądała na zagrożoną. Jego drużyna i zarządzanie ludźmi nie miały sobie równych.

"Po prostu powiedziałem zawodnikom, że jestem z nich dumny i że nie powinni czuć się źle z powodu wyniku. Życzyłem im wielu sukcesów w przyszłości" - powiedział.
"Siedemdziesiąt milionów ludzi i ich serca biły dziś z zawodnikami; to bardzo ważne. Udało nam się pokazać światu, jak dobrą jesteśmy drużyną".
Piłka nożna jest często postrzegana wyłącznie jako zdobywanie medali i podnoszenie najbardziej prestiżowych trofeów. Okazje takie jak ta pokazują jednak, że w tym sporcie chodzi o coś więcej.
W latach poprzedzających turniej doszło do pewnego rozdźwięku między drużyną narodową a kibicami, więc ten bieg w końcu przywrócił to samo uczucie, które odczuwali w 2002 roku. W rzeczywistości oznaczało to prawdopodobnie więcej.
Wyniki w 2002 roku były niemal oczekiwane, ponieważ było to ich złote pokolenie. Ale w 2008 roku przeciwstawili się wszelkim przeciwnościom i logice, aby dotrzeć do półfinału. Tak więc pragnienie i postawa "nigdy nie mów nigdy" były bardziej zapierającym dech w piersiach doświadczeniem niż sześć lat wcześniej.

Zawodnicy i menedżer dali im powód do wiary. Pasja powróciła do grupy ludzi, którzy kochają piłkę nożną tak bardzo, jak nikt inny na świecie.
Wspomnienia zostały stworzone na zawsze, ponieważ wywarli niezapomniany wpływ na Mistrzostwa Europy. Po niepowodzeniu w kwalifikacjach do poprzednich turniejów, duma była nadrzędną emocją. A czasami jest to tak samo ważne, jak wszystko inne.